Tytułowe zdjęcie pochodzi jeszcze z 2005 roku – wtedy po raz ostatni widziałam w ogrodzie prawdziwe śniegowe góry. Dzieci skakały z radości, a na nieprzejezdnej w zimie drodze za domem szalały na sankach – zbierała sie tam całkiem spora grupa z całej okolicy. Dorośli też czasem zjeżdżali, jedni na sankach, inni bez, i to nie dlatego, że tak chcieli 😉 Dla ogrodu te ogromne masy śniegu wcale nie były zbytnim obciążeniem, a raczej wspaniałym zapasem wody, pomalutku wsiąkającej podczas wiosennych roztopów. Z trudem przedzierałam sie przez ogród, a do niektórych miejsc nie zapuszczałam sie w ogóle. Nawet koty poruszały sie tylko wydzielonymi i wytyczonymi przez człowieka szlakami – przejście przez śnieg nie wyglądało dla nich za dobrze. W sumie poruszały sie odśnieżonymi dróżkami i zdecydowanie unikały zasp. 🙂
Komentarze
Brak komentarzy