N pierwszy rzut oka wydaje się, że niewiele się tu zmieniło – tylko drzewa są większe. Jednak po tylu latach warto się przyjrzeć , gdyż największą zmianą jest moje nastawienie: kiedyś, planując obsadzenie zatoczki starałam się umieścić tam jak najwięcej roślin, by miało co kwitnąć, a zakątek buł ciekawy o każdej porze roku. Jednak ilość miejsca jest ograniczona, więc obecnie zdecydowałabym się albo na mniejszą ilość roślin, albo na powiększenie zatoczki.
Już tłumaczę, dlaczego:
Na samym początku, gdy mamy pustą rabatę, chce się zasadzić wszystko, co tylko pasuje do pomysłu na to miejsce. Z czasem okazuje się, że rośliny są jednak większe, niż myślałam i zaczynają zacieniać inne, i zabierać im wodę. Trzeba je więc przycinać i więcej podlewać, a przecież nie o to mi chodziło: wszystko miało rosnąć w zasadzie samo i wzajemnie się uzupełniać, a nie zagłuszać.
Po latach musiałam wyciąć jeden bez, wymienić kosodrzewinę na miniaturową weigelę i mocno przycinać wisterie nad furtka oraz biało-zieloną weigelę. Myślę też, że trzeba już na nowo posadzić floksy, gdyż przerosły trawą i chyba (o zgrozo!) perzem…
A potem to już wszystko będzie piękne jak dawniej i nawet lepsze, bo większe..
Poniżej zdjęcia zatoczki przy furtce dawniej i dziś:
Komentarze
Brak komentarzy