W maju 2000 roku wszystkie krzaczki trochę podrosły, wypełniły się tworząc naprawdę przepiękną kompozycję. Mimo, ze minęło od tego czasu 15 lat, to nie wiem, czy nie było wtedy najładniejsze…
Ponieważ krzaczki były stosunkowo niskie, do wszystkich docierało jednakowo dużo światła, a ziemia była jeszcze świeża i nie przerośnięta. Dlatego rosło tu sporo roślin z rodziny wrzosowatych które fajnie kontrastowały kolorem i pokrojem. Niektóre z nich nie zniosły jednak rosnącego z czasem zacienienia, większych wahań temperatury, no i zimowych mrozów i wiatrów – sama już nie jestem pewna, co bardziej im szkodziło. Do tej grupy z wielkim żalem muszę zaliczyć hebe (na zdjęciu to żółtawozielona roślinka pomiędzy różowymi azaliami w górze zdjęcia); modrzewnice (na zdjęciu to te bardziej niebieskawe „kopki”, a także debecje.
Spróbuję może jeszcze raz z modrzewnicą i hebe, bo debecja po trzeciej z kolei próbie padła mi w tym roku, więc widać jej się tu nie podoba.
Komentarze
Brak komentarzy