Jako wyjątkowo deszczowe i burzliwe zapamiętam lato 2011 roku: wszystko rosło jak szalone i nie musiałam podlewać ogrodu, za to aż gęsto było od ślimaków. Nadjedzone dalie i funkie w dziurki były na porządku dziennym.
Miałam więcej czasu na malowanie – bo i tak padało, a w ładniejsze dni wyrywałam chwasty.
Komentarze
Brak komentarzy