Toffi był wyjątkowym kotem – urokowi jego niebieskich oczu naprawdę nie można było się oprzeć. Pamiętam, jak poprosiłam 14-letniego wówczas syna, ostro uczącego się własnie do jakiegoś większego sprawdzianu, o zaniesienie kotu jakiś lepszych kąsków z naszego obiadu. Zapewniłam, że zajmie mu to góra 5 minut. Syn wrócił po dobrej pół godzinie, podszedł do mnie i mówi:
-Mamo, proszę, następnym razem ty do niego idź, bo ja muszę się uczyć, a on nie chce być sam i nie mogłem go tak od razu go zostawić, tak się na mnie błagalnie patrzył.
No cóż, rozumiałam go aż za dobrze. Toffi był jedynym kotem, któremu pozwoliłam podczas obierania ziemniaków siedzieć dosłownie na rękach, a aż taki lekki wcale nie był…
Komentarze
Brak komentarzy