W ogrodzie zasadziłam lawendę w większych i mniejszych pojemnikach na tarasie, tak, aby swoim wyglądem i zapachem przywodziła mi na myśl czas letniej beztroski, wakacji, lata w Toskanii czy na Chorwacji. Bardzo się cieszę, że całkiem dobrze zimuje, choć przyznaję, że dojście do takiej konkluzji wymagało jednak nieco zachodu.
Lawendy sadziłam już z kilka lat wcześniej, ale z nieznanych mi przyczyn jakoś marniały i zamierały.. Wreszcie dokładniej wczytałam się w wymagania lawendy – okazało się, że najważniejsze wcale nie jest nasłonecznienie, lecz odczyn gleby. Gdy dosypałam nieco dolomitu, a trochę później podwapnowałam ziemię, nagle roślinki takie już ledwo – ledwo żywe odzyskały wigor i zaczęły chętniej rosnąć. Nawet te w lekkim półcieniu miały się coraz lepiej i zaczęły robić się coraz ładniejsze. W przyszłym roku jeszcze zobaczę, jak będą kwitły; mam nadzieję, że ładnie.
Wielkim i pozytywnym zaskoczeniem okazała się też widoczna w środku donicy mocno niebieskofioletowa szałwia, ale o niej napiszę później w osobnym wpisie.
Komentarze
Brak komentarzy