Luty to taki miesiąc, w którym pomału mam już dosyć zimy, zimna, śniegu za oknem i mizernej pogody. W dodatku zazwyczaj jest dość ciemno, bo prawie nie widać słońca.Boże Narodzenie jest już tylko miłym wspomnieniem, a zimowe dekoracje w połączeniu z pogodą pomału przestają cieszyć. Do wiosny jednak jeszcze ciut daleko, a chciałoby się jakoś rozweselić chociaż mały kącik w domu.
Wtedy przypominam sobie o zaczynających właśnie kwitnąć storczykach. Zazwyczaj po kwitnieniu odstawiam je do pralni – jest tam okno, a więc jasno, ciepło, no i zazwyczaj nieco wilgotno. Czyli dla storczyków idealne warunki, w których dochodzą do siebie po kwitnieniu w nagrzanym i jednak dosyć suchym pokoju. A i ze światłem w bardziej eksponowanym miejscu bywa różnie. Dlatego fajnie jest mieć takie domowe sanatorium :))
Komentarze
Brak komentarzy