Kiciek był tak naprawdę kotem mojej szwagierki i właściwie nie miał jakiegoś stałego imienia. Każdy go wołał jak chciał, a kot, jak wiele innych, przychodził albo i nie.
Mieszkał po sąsiedzku, tuż za płotem. Jakoś udało mi się z nim bardzo nawet zaprzyjaźnić, na tyle, że absolutnie zawsze odpowiadał miauczeniem na moje zagadywania. Chętnie go dokarmiałam, podobnie zresztą jak i mieszkającego również za płotem psa, ponieważ jakoś zawsze gotowałam za dużo jedzenia – nie miałam do tego ani głowy , ani cierpliwości, ale to już temat na osobną historię..;)
W każdym razie Kiciek zawsze przybiegał, gdy go wołałam, plątając sie wokół nóg i co chwila wybiegając do przodu. Mam z nim związanych wiele bardzo miłych wspomnień :))
Komentarze
Brak komentarzy