Początkowe obsadzenie rabaty z miniaturami iglaków i wrzosami zostało mocno zweryfikowane – tym razem przez warunki i czas.
W zamierzeniu na rabacie miały rosnąć same miniaturki ożywione przez kolory w postaci kwitnących jesienią wrzosów albo przez kolorowe ulistnienie tychże wrzosów – mają one odmiany szarolistne, żółto-listne lub przebarwiające się na zimę, np. na bordowo.
1.Pierwsza weryfikacja to miniaturowość iglaków, o której napisałam we wpisie „Rabata z iglakami i wrzosami po latach”. W efekcie zbyt duże egzemplarze przesadziłam, sosnę „Wintergold” i inne iglaki mąż przyciął tak, by tworzyły możliwie zgraną całość. wszystkie etapy poniżej:
2.Po drugie – warunki oświetleniowe: wrzosy jakoś nie za bardzo chciały kwitnąć w miejscach,
gdzie było choćby tylko trochę więcej cienia.. To znaczy kwitły, ale jakoś tak niemrawo, nieefektownie.. Zastępowałam je wrzosami o kolorowych liściach, bo wciąż lubiłam je jako rośliny, a i kwasowość gleby pasowała.
Jednak..
3.Właśnie – po trzecie: gleba. Okazało się, że jak dla wrzosów, jest tu akurat nieco zbyt mokra. Wrzosy słabo rosły, przemarzały od zimowych wiatrów, ciągnących tu od wschodu; a przede wszystkim były coraz marniejsze. Na próbę wiec posadziłam w najbardziej newralgicznym miejscu wrzośca. I co? Rozrósł się fantastycznie, był mocny, coraz bardziej zagęszczony i pięknie kwitł. Zaczęłam wiec sadzić wrzośce zamiast wrzosów, i efekt widać na poniższych zdjęciach. Teraz rozglądam się za kolorowolistnymi odmianami wrzośców:))
Komentarze
Brak komentarzy