Kwiatki w ogrodzie to ciekawa sprawa. Jest ich jakby wiecej, niż gdzie indziej. I tak dziwnie rosną: czasem jest ich za dużo w jednym miejscu, a w innym nie ma nic, zupełnie. Idąc przez ogród, trzeba bardzo sie starać, by nie nadepnąć żadnego kwiatka. I pani tego nie lubi, i nieprzyjemnie jest – niektóre kwiatki kłują lub zaczepiają sie o futerko. Stokrotki na trawniku można powąchać – ciekawy zapach, Ale lepiej się pobawić z liśćmi canny, bo tak fajnie powiewają na wietrze.. Pani mówi, że potem wyglądają jak palmy. To chyba dobrze, nie wiem, czemu się denerwuje…
Wszystkie te zielska, o które pani tak dba i zajmują jej tyle czasu, z bliska wygladają bardzo interesująco. Pani patrzy na nie z góry, a ja tak przy samej ziemi. Czasem pani mnie nosi na rękach, wtedy lepiej mogę zobaczyć, czy w zasięgu wzroku nie ma jakiś intruzów. Albo myszy, motyla, wróbla, czegolkolwiek…
A pani moglaby popatrzeć tak jak ja, zobaczyłaby ciekawe rzeczy: że dla mrówek trawy i kwiaty to bardzo wysokie konstrukcje do wspinania. Mrówek lepiej nie ruszać, lubią uszczypnąć. Omijam ich ścieżki. Lepsze są motyle, można je zjeść. Myszy w ogrodzie już brakło, teraz chodzę na łąki. Nie rozumiem, czemu pani pokazuje mi te stare dziury. Przecież tam nic nie ma. Wczoraj dałem taka ładną mysz na wycieraczkę z przodu, tam najczęściej ostatnio wychodzi. Nie rozumiem, czemu sie nie ucieszyła…
Komentarze
Brak komentarzy