Paręnaście już lat temu, w, bo w 1999 roku na dużym oknie miałam posadzone fajne zwisające begonie. Nie były to jakieś szczególnie wymyślne odmiany, po prostu kupiłam cebulki begonii zwisających w pobliskim sklepie ogrodniczym. Od lutego/marca hodowałam je pracowicie na parapecie w domu, potem w maju przesadzałam do skrzynek balkonowych i zasiedlałam na widocznym powyżej oknie.
Begonie rosły pięknie, obficie zasilane niezawodną Azofoską – dzięki temu miały super duże kwiaty.
Wyglądało to bardzo efektownie, bo i okno było długie, a kwiatów masa.
Niestety były też minusy: pod ciężarem kwiatów wywracały się doniczki, więc mąż zamocował bardzo długą listwę mocowaną do wnęki okiennej.
Lecz 2 lata później begonie zaczęły chorować na szarą pleśń, co zniechęciło mnie do ich uprawy…
Teraz mam inną aranżację; obsadzoną tylko 1 skrzynkę i misę stojącą na metalowym elemencie rolki od taśmociągu, co wygląda jak kolumna 🙂
Zmieniła się też ławka i reszta roślin. Jest po prostu inaczej, ale równie ładnie.
Komentarze
Brak komentarzy